XXXII Mistrzostwa Polski
Kobiet, Mężczyzn, Par i Osób Niepełnosprawnych
w Kulturystyce i Fitness
Płońsk, 25-27 kwietnia 2008 r.

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

::: Strona główna

::: Regulamin
::: Wyniki zawodów

::: Plakat zawodów
::: Galeria zdjęć

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

::: Aktualności
::: Kalendarz imprez

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

MISTRZOSTWA POLSKI - PŁOŃSK 2008
WIELKA GALA KULTURYSTYKI I FITNESS



ostatnia aktualizacja 2008-04-29
wprowadził Janusz Łukasik


Andrzej Michalak

W niedzielę wieczorem zakończyły się 32 Mistrzostwa Polski w Kulturystce i Fitness. Sporty sylwetkowe ponownie zawitały do przyjaznego Płońska, znanego już z organizacji Mistrzostw Europy Kobiet w 1998 r. Tym razem uczestnicy Mistrzostw Polski także zostali bardzo serdeczne przyjęci przez przez społeczność Płońska, która w dniu finałów tłumnie przybyła na halę wypełniając wszystkie miejsca siedzące i stojące, gorąco dopingując sportowców występujących na scenie. Imprezę zaszczyciła swoją obecnością zastępca burmistrza, Teresa Kozera, która wręczała nagrody.

Tegoroczne Mistrzostwa były wspólnie organizowane przez PZKFiTS, Miejskie Centrum Sportu i Rekreacji w Płońsku oraz Centrum Sportów Siłowych "Kwadrat" z Mińska Mazowieckiego. Ta inicjatywa dobrze się sprawdziła, gdyż każda jednostka delegowała grupę osób mających duże doświadczenie w przeprowadzaniu tego typu imprez. Grupą PZKFiTS kierował osobiście sam prezes, Paweł Filleborn, załogą MCSiR dowodził dyrektor Waldemar Kunicki, a "Kwadrat" dzielnie reprezentowali państwo Grażyna i Albert Szczygielscy.

Półfinały rozgrywano w sobotę, w dwóch sesjach: przedpołudniowej i wieczornej, a finały - w niedzielę, także w dwóch sesjach. Mistrzostwa obejmowały fitness, fitness sylwetkowe i kulturystykę kobiet oraz fitness, kulturystykę klasyczną, kulturystykę oraz kulturystykę osób niepełnosprawnych na wózkach mężczyzn, a także pary kulturystyczne - łącznie 21 kategorii plus cztery kategorie open.



FITNESS KOBIET
Kategorię niższą, do 163 cm, wygrała z dużą przewagą Dorota Galińska (Violetta - Bydgoszcz), która zaprezentowała życiową formę od strony sylwetki i przygotowała atrakcyjny program dowolny, dobrze dopasowany do jej możliwości gimnastycznych. W ten sposób, po ubiegłorocznym srebrnym medalu, tym razem sięgnęła po złoto. Ładny występ miała też Anna Guzik, trenowana przez mistrzynię świata Aleksandrę Kobielak.

Kategorię wyższą, powyżej 163 cm, zdominowała nasza mistrzyni świata juniorek i tryumfatorka niedawnego Pucharu Księżniczki Kaliny, Ewelina Barej (Zawisza - Bydgoszcz). Podobał mi się jej nowy, ciekawy od strony artystycznej i wykonany z wielką elegancją, program dowolny. Niestety kolejne zawodniczki pokazały słabszą formę od strony przygotowania sylwetki i nie były w stanie nawiązać walki z Eweliną. Na drugiej pozycji znalazła się Karolina Perz, która nadal pozostaje niespełnioną nadzieją polskiego fitness.

Natomiast rywalizacja w open pomiędzy Galińską i Barej była niezwykle wyrównana, gdyż obie prezentowały podobną formę startową. Ostatecznie wygrała Ewelina, ale tylko 7:8.



FITNESS SYLWETKOWE KOBIET
Rozegrano wszystkie cztery kategorie wzrostowe, w których łącznie wystąpiło ponad 20 zawodniczek.

Kategorię do 158 cm zdominowały zawodniczki Aplauzu - Warszawa: Agata Radziwoniuk i Alicja Klarkowska, którym próbowała "poprzeszkadzać" Magdalena Krajkowska (Violetta - Bydgoszcz). Jednogłośnie zwycięstwo odniosła rewelacja wiosennego sezonu - Agata Radziwoniuk. Ta, była zawodniczka piłki nożnej, która wycofała się z tego sportu po kontuzji kolana, dopiero co pokazała się na "Debiutach", a teraz zaprezentowała formę iście międzynarodową, nie dając szans rywalkom na scenie. Sądzę, że ta urocza dwudziestolatka będzie nie tylko silnym punktem naszej drużyny na Mistrzostwa Europy Juniorek, ale także na Mistrzostwa Europy Seniorek. Utalentowana i atrakcyjnie prezentująca się Krajkowska mogłaby nawiązać walkę z Agatą, ale nie czyni wyraźniejszych postępów i nie wykorzystuje swoich wszystkich możliwości

Kategoria do 163 cm znowu została opanowana przez tegoroczną debiutantkę - Edytę Woźniak (Maniac Gym - Białystok). Po wygraniu "Debiutów", teraz Pani Edyta "udzieliła lekcji" bardziej doświadczonym koleżankom. A miała surowe "egzaminatorki" w osobach byłych reprezentantek Polski: Anny Szczotki i Edyty Bosak. Anna, występująca jeszcze pod panieńskim nazwiskiem Scholz, była 7 zawodniczką ME 1999 w Essen, występując w fitness gimnastycznym, gdyż wtedy nie było jeszcze fitness sylwetkowego. Potem wyszła za mąż za czołowego polskiego kulturystę, Bogdana Szczotkę i miała kilkuletnią przerwę w startach związaną z macierzyństwem. A teraz wraca na scenę i jak na pierwszy start po tak długiej nieobecności, prezentuje się zupełnie dobrze. Przegrywa dwie ostatnie rundy ze świetnie przygotowaną Woźniak, prowadzoną przez samego mistrza świata w fitness, Tomka Pietrasa, zaledwie jednym punktem - 7:8. Przyczyną była słabsza jakość umięśnienia nóg. A Edyta Bosak musiała toczyć zacięty bój z Anną Pepłowską o brązowy medal. Wygrała go, ale jej forma była dość daleka od fitnesowego ideału.

Kategoria do 168 cm to kolejny sukces tegorocznej debiutantki, Renaty Jabłońskiej (Aplauz - Warszawa), siostry znanego kulturysty wagi superciężkiej, Marcina Jabłońskiego, który także występował na tych zawodach, ale bez takich sukcesów jak jego siostra. Ładna sylwetka i dobre przygotowanie jakościowe ciała Pani Renaty było przeszkodą nie do pokonania dla jej rywalek, z których najbardziej znaną była Edyta Draus. Pani Edyta zrobiła wyraźnie postępy od ubiegłorocznego sezonu i może tym razem lepiej wypadnie na imprezach międzynarodowych, szczególnie na ME Weteranek w Budapeszcie.

Kategoria powyżej 168 cm. Niewiele brakowało, a i tu zwyciężyłaby debiutantka, Agata Gronowska. Ale miała piekielnie trudnie zadanie, gdyż napotkała dwie bardzo utytułowane zawodniczki: Patrycję Kozyrę i Agnieszkę Szwankowską. Kozyra to wicemistrzyni Europy i czwarta zawodniczka świata z 2006 r, ale tutaj zabrakło jej wysokiej formy startowej, a samą sylwetką wygrać się nie da. Skończyło się na brązowym medalu, co z pewnością nie było jej marzeniem tego wieczoru. Szwankowska to prekursorka polskiego fitness sylwetkowego, mistrzyni pierwszych Mistrzostw Europy w tej dyscyplinie w 2002 r. Ale potem nie było już tak dobrze. Wydaje się, że Pani Agnieszka idzie w złym kierunku, tracąc zbyt dużo umięśnienia w cyklu przygotowań przedstartowych, przez co wygląda zbyt smukło. Tak było i tym razem: wysoki poziom odtłuszczenia i twarde, ale zbyt wychudzone ciało. Sędziowie byli podzieleni w jej ocenie. Jedni dawali jej pierwsze miejsce za wysoką formę startową, inni - dalsze miejsca, za brak pełniejszego umięśnienia. Tym razem jeszcze wygrała, ale jeśli sytuacja się nie ziemni, to obawiam się, że sędziowie międzynarodowi będą mniej przychylni, co zresztą dało się już zaobserwować w roku ubiegłym.
Natomiast rośnie nam niewątpliwie nowa gwiazda fitness w tej kategorii, Agata Gronowska. Wysoka (179 cm), o pięknych proporcjach sylwetki (długie nogi, wąziutka talia, odpowiednio szerokie barki) i niezłym już umięśnieniu. W trzeciej rundzie dostała już trzy "jedynki" od sędziów, przegrywając tę rundę ze Szwankowską tylko 10:9. Bardzo jestem ciekaw jej debiutu na arenie międzynarodowej.

Niezwykle zacięty przebieg miała rywalizacja w kategorii open. Szwankowska wypadła najsłabiej, Radziwoniuk "deptała" pozostałym mistrzyniom po piętach, dostając nawet jedną "jedynkę", a Edyta Woźniak i Renata Jabłońska toczyły wyrównany bój o palmę pierwszeństwa. Na koniec obie uzyskały tyle samo punktów - po 9. I tutaj trzeba było sięgnąć do ocen poszczególnych sędziów. Okazało się, że Pani Edyta miała pięć "jedynek" u sędziów, a Pani Renata tylko trzy, i to zadecydowało.



KULTURYSTYKA KOBIET
Aby dokończyć kategorie kobiece, zajmijmy się przez chwilę kulturystyką kobiet. Zgłosiły się trzy zawodniczki i niekwestionowaną liderką w pierwszej rundzie była wicemistrzyni świata juniorek z 2003 r, Katarzyna Woś, która obecne jest już seniorką, ale w sobotę wieczorem Pani Kasia rozchorowała się i na finały już nie przyjechała. W tej sytuacji oba medale przypadły zawodniczkom Relaxu - Konin: Justynie Kuchno i Kamili Woldan. Są to jednak jeszcze początkujące kulturystki.



FITNESS MĘŻCZYZN
Niesłychanie wysoki poziom zrobił się w naszym fitness mężczyzn, i to nawet pod nieobecność na scenie aktualnego mistrza świata, Tomasza Pietrasa. Pojawił się za to brązowy medalista ostatnich Mistrzostw Świata i sensacja poprzedniego sezonu, Andrzej Baczyński, a także powracający po przerwie, i to w wyśmienitej formie, Marcin Łopucki. Ci dwaj zawodnicy toczyli pasjonujący pojedynek we wszystkich rundach. Wystarczy powiedzieć, że Łopucki wgrał gładko pierwszą rundę 5:10, ale nie utrzymał tego prowadzenia. Baczyński skontrował w drugiej rundzie, dostając same jedynki za niezwykle atrakcyjny program dowolny, w czym rzeczywiście jest mistrzem, i to klasy międzynarodowej. Łopucki zaprezentował dziwny program, powolny, ciężki i wykonany z usterkami technicznymi, tracąc do Baczyńskiego aż 10 punktów, bo wyprzedził go w tej rundzie jeszcze Artur Rećko.
I pomimo tego, że Łopucki ponownie wygrywa w trzeciej rundzie, ale już tylko 6:9, nie starcza mu punktów na odrobienie strat do Baczyńskiego, który zdobywa swój drugi tytuł mistrza Polski. Pomimo to, Łopucki może pojechać na Mistrzostwa Europy w drużynie "B", ale o tym zadecydują trenerzy i Prezydium PZKFiTS.



KULTURYSTYKA OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Oprócz dwóch znanych zawodników: Mariusza Kupczaka i Czesława Korczaka, pojawia się ktoś trzeci: debiutujący w tym sezonie Lech Stoltman z Bytowa. Kupczak to już sława międzynarodowa. Swoim pokazem na Mistrzostwach Świata Mężczyzn w Ostrawie w 2006 r, tak zachwycił szefa wielkiej niemieckiej firmy odżywkowej "All Stars", że zaproponowano mu występy w zespole gwiazd sponsorowanych przez tę firmę i Pan Mariusz był atrakcją tegorocznych targów FIBO w Essen, występując na stoisku "All Stars", a także na głównej scenie, u boku takich sław jak mistrzowie świata: Igor Kocis i Parfait-Aime Konstedt.
23-letni Stoltman ma wszelkie szanse aby iść w ślady Kupczaka, bo ma ładne zarysy umięśnienia, któremu musi teraz nadać wyższą jakość. A trzecie miejsce przypadło Czesławowi Korczakowi, który niedawno obchodził swoje 60 urodziny!



KULTURYSTYKA KLASYCZNA
W kategorii do 175 cm, która była najniższą na tych Mistrzostwach, komplet punktów zdobył Michał Krajewski (SDS Tomaszów Mazowiecki), który był już dziesiątym zawodnikiem świata w 2006 r. Krajewski ma ładną sylwetkę i cały czas robi postępy. Ciekawe, jak wypadnie jego kolejny start międzynarodowy? Następne miejsca zajęli mniej znani zawodnicy: Tomasz Laszko i Krzysztof Buczyński.

Kategoria do 180 cm to udany występ Piotra Tajsa (Goliat - Głogów), który w pierwszej rundzie uzyskał dość mieszane oceny, prowadząc tylko 9:11 z Arkadiuszem Michalikiem i Rafałem Filipczukiem, zajadle rywalizującymi o drugie miejsce. Tajs prezentował twarde, dopracowane umięśnienie, a wahania sędziów co do jego oceny brały się stąd, że mógłby być masywniejszy. Biorąc pod uwagę jego wzrost, mógłby ważyć jeszcze 6 kg więcej i to są rezerwy, które może wykorzystać. Filipczuk i Michalik to młodsi i masywniejsi zawodnicy, ale muszą dopracować jakość swojego umięśnienia.

Kategoria powyżej 180 cm była prawdziwą ucztą dla oka, ze względu na wspaniały występ Jerzego Pisulskiego (TKFF Piast - Jawor), obecnie chyba najbardziej utalentowanego zawodnika naszej kulturystyki klasycznej. Jego sylwetka jest wręcz wymarzona do tej dyscypliny, a tym razem, po niezbyt udanych zeszłorocznych próbach, wreszcie udało mu się przygotować wysoką formę startową przy zachowaniu pełnego, masywnego umięśnienia. Nic więc dziwnego, że uzyskał same "jedynki" u sędziów, także w kategorii open, i będzie naszym asem atutowym na zbliżające się Mistrzostwa Europy. Jego potencjalne możliwości sięgają nawet tytułu mistrza świata, ale forma startowa musi być wysoka.
Za plecami tej supergwiazdy, wyrównany bój toczyli Mateusz Bobrowski i Norbert Tymczak. Bobrowski wrócił na scenę po dwuletniej przerwie, ale nie powtórzył tak wysokiej formy, jaką prezentował wcześniej. Wykorzystał to tegoroczny debiutant, Tymczak, który z 4 miejsca po pierwszej rundzie udanie finiszował, wyprzedając Bobrowskiego o 3 punkty w programie dowolnym i tracąc tylko 2 punkty w rundzie 3, co zapewniło mu jednopunktową przewagę na koniec zawodów. Niesłychanie wyrównany pojedynek.



KULTURYSTYKA MĘŻCZYZN
Najniższe kategorie były mniej licznie obsadzone, gromadząc po trzech zawodników. W kategorii 65 kg wicemistrz Europy Grzegorz Sochacki (Goliat - Głogów), nie dał szans rywalom, prezentując wysoką formę startową, z głęboką separacją i widoczną definicją. Młody (23 lata) Marcin Kosel ma ciekawą sylwetkę, ale musi poprawić jakość umięśnienia.

W kategorii 70 kg sędziowie mieli trudnie zadanie. Młody (23 lata) Arkadiusz Matias (Efekt - Toruń) był w bardzo dobrej formie, głęboko odtłuszczony, z poseparowanymi mięśniami, ale bez odpowiedniej masy mięśniowej do swojego wzrostu (69,3 kg przy 174 cm). Jego dwaj niżsi (167 cm) i starsi rywale byli znacznie masywniejsi, ale w zupełnie słabej formie startowej. Większość arbitrów wyżej oceniła Matiasa, chociaż niektórzy stawiali na 46-letniego Mirosława Łopateckiego, szczególnie w rundzie programów dowolnych, którą wygrał.

W kategorii 75 kg bardzo dobrze zaprezentował się 42-letni Krzysztof Danielczyk (Filon - Warszawa). Śmiało można powiedzieć, że osiągnął życiową formę. Do tej pory, zawsze tracił zbyt dużo masy mięśniowej w trakcie cyklu przedstartowego, a tym razem utrzymał masę, wyglądał pełniej, a do tego miał twarde, dopracowane w szczegółach mięśnie. Cyfry mówią same za siebie: w roku ubiegłym ważył 67,5 kg, a obecnie 72,7 kg. Tegoroczny debiutant, Arkadiusz Misiak, zrobił niespodziankę, wysuwając się przed naszego czołowego juniora, Grzegorza Futro. Grzegorz był masywnie umięśniony, ale w słabszej formie. Trzeba jednak pamiętać, że jego tegoroczny docelowy start, to czerwcowe Mistrzostwa Europy Juniorów. Jest więc dość czasu na dopracowanie formy.

Kategoria 80 kg miała dziwny przebieg. Pierwszą rundę zdecydowanie wygrał Sławomir Załoga, rewelacja tegorocznych "Debiutów", wyprzedzając dobrze przygotowanego Leszka Klimasa, ubiegłorocznego brązowego medalistę MP. Jednak Załoga nie stawił się na finałach, otwierając Klimasowi drogę do złotego medalu. Za nim uplasował się kolejny debiutant, Marcin Gandyk, zwycięzca tej kategorii w Ostrowi Mazowieckiej.

W kategorii 85 kg poziom startujących był wysoki. O palmę pierwszeństwa walczyło dwóch świetnie przygotowanych zawodników: Paweł Kacprzyński i Cezary Bratkowski, a do ich pojedynku próbował się wmieszać utalentowany debiutant Robert Majewski. Sytuacja zmieniała się z rundy na rundę. Pierwszą zdecydowanie wygrał Kacprzyński (5:12), ubiegłoroczny srebrny medalista MP. Ale w drugiej role się odwróciły. Głęboko dorzeźbiony Bratkowski, który pojawił się na ubiegłorocznym Pucharze Polski, wygrał ją 6:9 i już nie oddał prowadzenia. Wygląda na to, że Kacprzyński nieco stracił na definicji do czasu niedzielnego finału, a Bratkowski ją poprawił. Obaj to bardzo utalentowani zawodnicy. Kacprzyński robi stałe postępy, jego sylwetka jest wszechstronnie umięśniona i bardzo ładnie kształtowana. Sądzę, że będzie on jeszcze odnosił sukcesy również na arenie międzynarodowej, a tymczasem poczekamy, jak na ME zadebiutuje Bratkowski, który też może zrobić miłą niespodziankę.
Pozostaje jeszcze Majewski. Ten tegoroczny debiutant ma także piękną, choć lżejszą sylwetkę, a także potrafi przygotować ostrą definicję. Jest jednak wysoki (82,3 kg przy 177 cm) i obecnie może z dużymi szansami powalczyć w kulturystyce klasycznej, do czego namówił go trener kadry Bogdan Szczotka. To będzie ciekawy debiut na ME.

W kategorii 90 kg doszło do kolejnego pojedynku "na szczycie". A jaki był jego poziom, wystarczy powiedzieć, że 5 zawodnik ostatnich Mistrzostw Świata w Dżedżu, Karol Nitka (wówczas jeszcze w reprezentacji Niemiec), zajął zaledwie 3 miejsce. Ale Nitka ważył w Płońsku o 10 kg więcej, rozbudował umięśnienie, co jednak musiało odbić się na jego jakości. Gdy tę jakość "nadgoni" będzie zawodnikiem dużego formatu.
A tymczasem Paweł Jabłoński ważył tym razem blisko górnego limitu tej kategorii (89,5 kg) i jego sylwetka była kompletna, ładnie i równomiernie obudowania mięśniami. Zabrakło szczytowej definicji, ale myślę, że jest to tylko kwestią czasu i Jabłoński dopracuje ten szczegół na Mistrzostwa Europy. A w Płońsku musiał zadowolić się kolejnym srebrnym medalem, gdyż wszystkich zaskoczył Grzegorz Luzar (Olimp - Zabrze). Ten doświadczony zawodnik, już o wieku weterana, przygotował nadspodziewanie wysoką formę, dostając prawie same jedynki od sędziów w obu pierwszych rundach. Ale werdykt nie był prosty i w 3 rundzie pięciu sędziów opowiedziało się za Luzarem, a czterech - za Jabłońskim i było tylko 7:8.

Kategoria 100 kg także miała swoich dwóch liderów: Tomasza Bobrowskiego (Efekt - Toruń) i Roberta Kiesza (Winogrady - Poznań). Kiesz to doświadczony zawodnik, obecnie weteran, ale podobnie jak Luzar, zrobił wyraźne postępy i obecnie prezentuje wszechstronne, masywne umięśnienie. Był w swojej życiowej formie, ważąc o 6 kg więcej niż w roku ubiegłym, gdy zdobywał złoty medal w kategorii 90 kg. Mógł uchodzić za faworyta, ale natrafił na wielce utalentowanego reprezentanta młodszego pokolenia, Tomka Bobrowskiego. Sędziowie wypowiedzieli się za niesłychanie zgrabnym, harmonijnie umięśnionym Bobrowskim, który prezentował chyba najlepiej dopracowane mięśnie grzbietu na całych zawodach. Bobrowski potwierdził potem swoją wysoką klasę, wygrywając kategorię open i zostając absolutnym mistrzem Polski 2008. Teraz wypada mu tylko życzyć pierwszego medalu na Mistrzostwach Europy.

Kategoria superciężka, powyżej 100 kg. Tutaj wystąpiło tylko czterech zawodników, ale trzech reprezentowało bardzo wysoki poziom, ważąc powyżej 110 kg, a Marcin Jabłoński nawet 121 kg. Jedenaście lat temu, w Toruniu, Jabłoński stanął na najwyższym podium MP. Teraz dzielnie walczył o srebrny medal ze swoim kolegą klubowym, Andrzejem Kołodziejczykiem, gdyż brązowy medalista ostatnich Mistrzostw Europy, Marek Olejniczak, był poza ich zasięgiem, zbierając komplet "jedynek" we wszystkich rundach. Ponieważ jest w tym roku jeszcze lepszy niż w poprzednim, może przywieźć z Hiszpanii medal z cenniejszego kruszcu.
Jabłoński bez problemów wygrał z Kołodziejczykiem 1 rundę (10:15), ale w finale sytuacja zaczęła się zmieniać na jego niekorzyść. Wykonał powolny, ciężki i niedopracowany program dowolny, co skrzętnie wykorzystał Kołodziejczyk, wygrywając tę rundę 11:14 i ostatnią rundę sylwetkową, minimalną różnicą jednego punktu (12:13), co oczywiście wystarczyło do zwycięstwa, bo punkty z 1 rundy nie wliczają się do ostatecznej punktacji finalistów. Ale nie tylko Jabłońskiego spotkał na tych zawodach taki niemiły zwrot sytuacji w rundach finałowych. Przy bardzo wyrównanej stawce zawodników, minimalne pogorszenie się formy w drugim dniu zawodów może skutkować odwróceniem ról, tym bardziej, gdy rywal nieco formę poprawi, tak jak to uczynił Kołodziejczyk. A więc nasza superciężka "artyleria" na Mistrzostwa Europy będzie się składała z tych samych "dział", jak w roku ubiegłym: Olejniczaka i Kołodziejczyka.
Ale i tak najciężsi zawodnicy nie mogą narzekać na brak szczęścia, gdyż na widowni siedzieli inni nasi wielcy mistrzowie tej kategorii: Arek Szyderski, Darek Karpiński, Radek Słodkiewicz, a sam absolutny mistrz świata, Robert Piotrkowicz, ograniczył się do wykonania pokazu pozowania. Co by to było, gdyby oni wszyscy spotkali się na scenie?

Walka o tytuł absolutnego mistrza Polski w open rozegrała się pomiędzy Bobrowskim i Olejniczakiem, a o zdecydowanym (5:10) zwycięstwie Bobrowskiego znowu zadecydowały pozy tyłem, gdyż Olejniczak ma tu co nieco do poprawienia. Trzecie miejsce zdecydowanie przypadło Grzegorzowi Luzarowi, a czwarte - Cezaremu Bratkowskiemu. I tu chyba nie mogło być innych wyników.

Rozegrano jeszcze konkurencję par, do której zgłosiły się dwie pary. Wygrała para z Warszawy: Renata Jabłońska - Marcin Jabłoński przed parą z Konina: Kamila Woldan - Cezary Bratkowski, w której partnerka ustępowała wyraźnie klasą mistrzowi Polski.



W Mistrzostwach Mężczyzn wzięły udział 22 kluby. Na czoło wysunął się Efekt - Toruń, którym kieruje Leszek Michalski. Na 2 pozycji znalazł się Olimp - Zabrze, Jerzego Szymańskiego, a na trzecim Aplauz - Warszawa, Artura Borowskiego. Efekt utrzymał się na prowadzeniu, ale Olimp awansował z szóstego miejsca w roku ubiegłym, a Aplauz z czwartego.

W Mistrzostwach Kobiet pierwsza trójka nie uległa zmianie: Violetta - Bydgoszcz, kierowana przez Violetę Pryłowską, przed Maniac Gym - Białystok, Arkadiusza Leszczyńskiego i Aplauz - Warszawa, Artura Borowskiego, ale Aplauz bardzo zwiększył swoje zdobycze punktowe.


powrót >>>     

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::: yoshy'08 ::::::::::::::